No, tak, istotnie. Jest
taki wpis w książce chaty. Jeden z najstarszych wpisów, jesień ‘71. Bez
podpisu, a szkoda!
Zimno jak cholera.
Jajecznica z 17 jajek W sumie: cudowny dzień w chacie.
pierwsza:
Już nie w głowie męsko-damskie nam dusery.
Czasem tylko w weekend, dla poprawy cery…
I nie w głowie nam orgietki i szał ciał –
Ale, gdyby ktoś z kolegów chętkę miał….
druga(ochoczo)
To, co, dałabyś się
namówić? Na co?
pierwsza:
Na to, na co i ty. Na jajecznicę! Na zimno jak cholera
w chacie!! Na góry!!!
pierwsza / druga:
Przez rok jesteśmy cicho,
cicho jak ta mysz.
Mąż, obiad i posprzątać
trzeba, trzeba tyż!
Na spacer to Kabacki może,
może las.
Lecz latem coś się jeszcze
budzi w nas.
W góry idziemy, drodzy
panowie, w góry idziemy.
Gdy dużo tlenu zaszumi w
głowie, wyżej pójdziemy.
Turnie, czy hale –
nieważne wcale – regle, czy skały!
Było nie było, by się
spełniło –
Tak byśmy chciały!
Zakupy, miasto, korki, w
centrum, w centrum tłok.
W niedzielę gdzieś do
Puszczy mały, mały skok.
Przy biurku praca mocno,
mocno daje w kość.
Lecz, gdy przychodzi lato,
mamy dość.
W góry iść chcemy, nasi
panowie, w góry iść chcemy.
Na pierwszym szczycie, ani
na drugim, nie odpoczniemy.
Turnie, czy hale –
nieważne wcale – regle, czy skały!
Było nie było, by się
spełniło –
Tak byśmy chciały!
Ponury:
Kilka
wpisów z książki chaty.
Styczeń
‘81.
Wyję
z tęsknoty za przyzwoitą dziewczyną, posiadającą igłę i nici. Przybory te są mi
potrzebne do zszycia jedynych spodni, które straciłem przy kradzieży płotu na
rzecz chaty.
Luty ‘81.
Oświadczam,
iż jest cholernie zimno i w związku z tym dajemy czas zarządowi do 8 marca na
sprowadzenie KILKU ciepłych dziewczyn lub przyniesiemy worek węgla. Karol.
Marzec ‘81.
Nie ma
czym palić, zostały ino ławy i stół.
Marzec ‘82.
Wczoraj wszystko
zeżarli.
K1:
Zaśpiewamy?
K2:
No, pewnie, jedziemy…
My
lubimy ostre granie
Granie
ostre niesłychanie.
Nie
potrzeba mnożyć zdań
By
zrozumieć czym dla pań,
Ci,
co lubią ostrą grań.
Grań Hrubego, grań Świnicy
Przelecieliśmy jak dzicy,
No, a taka Orla Perć
Dla nas: bułki z masłem ćwierć.
Tyle
grani i grzebieni
Bez
wyjęcia rąk z kieszeni…
Przewieszony
nawet piarg
Dla
nas jest jak miejski park!
My
lubimy ostre granie
Granie
ostre niesłychanie.
Nie
potrzeba mnożyć zdań
By
zrozumieć czym dla pań,
Ci,
co lubią ostrą grań.
pierwsza :
Cóż jeszcze przekosiliście,
sokoły?
K1, K2 :
Grzebień
Wideł, Koń Lodowy -
My
to wszystko mamy z głowy,
Czubek
Mnicha, Ostry Szczyt,
Wszystko
dla nas tępe zbyt.
Cała
grań Morskiego Oka
Była
dla nas za szeroka,
Jeden
tylko Żabi Koń…
Więc
sentyment mamy doń.
(chórek żeński)
Oni
lubią ostre granie.
Oni
lubią wszystkie panie.
Nie
potrzeba mnożyć zdań
By
zrozumieć czym dla pań,
Pan,
co ostrą łoi grań;
Pan,
co ostro łoi — grań.
Ponury:
Z broszury Góry Wysokie, 1954, wydanej przez
PTTK w Krakowie.
Jednym słowem, ten jest taternikiem, kto zrozumiał i przejął
się głębokim humanizmem i wartościami, które wniósł do alpinizmu światowego
alpinizm radziecki, dający swój wkład w dzieło budownictwa komunizmu. Musimy
postawić przed sobą jako naczelne, główne zadanie: wychowanie człowieka. Bez
tego nie mamy prawa nazywać się socjalistycznym taternictwem.
Rozważny
Jeżeli łoić, jeżeli łoić, jeżeli łoić,
jeżeli łoić, to nie indywidualnie.
Jeżeli łoić, to tylko we dwóch!
Czy się łagodnie wspinasz czy już ekstremalnie,
niech żywy partner towarzyszy ci, nie duch!
Bo łojantom samotnym coś się we łbie
zmienia,
Źle funkcjonuje w mózgu jakiś zwój.
Ty na swą miarę skrój partnera do
łojenia!
Z nim w góry pruj – i z mozołem z nim
łój.
I społem i z mozołem z nim pruj – i
łój.
(chórek) powtarza:
I społem i z mozołem z nim pruj – i łój.
Rozważny
Bo kiedy spadniesz na piargi w południe
łojancie głupi, łojancie solowy –
To po dolinie coś tylko zadudni
I góry … masz z głowy.
Ponury:
Wniosek….
rozważny:
Jeżeli łoić, jeżeli łoić, jeżeli
łoić...,
to nie solowo, na to nie ma zezwolenia.
W samotny z górą nie puszczaj się bój!
Ty na swą miarę skrój partnera do łojenia!
Z nim w góry pruj – i z mozołem z nim łój.
I społem i z mozołem z nim pruj – i łój.
chórek
( powtarza 1 raz):
I społem i z mozołem z nim pruj – i
łój.
Ponury:
Czy naprawdę od tak wyrazistych zasad nie
przewidujesz żadnych wyjątków?
rozważny:
Ach, eee, .... ach, tak!
Sam
jeden w bój, jak zbój, ty z górą iść nie próbuj.
Lecz
gdy ją łoi bogaty twój wuj –
Swe
szczęście kuj i nie krzycz „stój, wuju”,
I
losu nie psuj; mów: „wuju mój, łój”.
I nie psuj, kuj, i nie krzycz „stój” i wołaj: „Łój,
wuj!”
I nie psuj, kuj, i nie krzycz „stój” i wołaj: „Łój,
wuj!”
(chórek):
I nie psuj, kuj, i nie krzycz „stój” i wołaj: „Łój,
wuj!”
I nie psuj, kuj, i nie krzycz „stój” i wołaj ––
Wuj! Łój!
Ponury:
Z książki chaty. Alea iacta est.
„Kości zostały rzucone”. Gipsowa Łapka 82/83 ma zaszczyt zaprosić na bal w
Chacie w Ławach „Pod wesołą inwalidką”. W programie tańce: polka-rehabilitantka,
ortopedyczny walczyk z przemieszczeniem oraz piosenka łąkotka-blues w wykonaniu
Kasi Kulińskiej i Michała Misiurewicza. Bufet: nalewka „promieniówka” na
złamanych kościach.
K1, K2:
A
tam koło Roztoki,
Piliśmy jak smoki ( bis )
Za
pieniądze frajera,
Co
miał gest szeroki…
A co by, co by my
Wina nie wypili… (bis)
Na lepszego pijaka
Żeśmy natrafili.
Ech, ta hala, ech ta hala,
Tłok jest tu jak w mieście…
Na tej hali, na tej hali,
Ludzi tysiąc dwieście….
Tyle ludzi, tyle ludzi,
Nie po mojej woli,
Aż się we mnie chętka budzi,
By im dopier….
….. dopiero za drugim razem
grzecznie lecz stanowczo zwrócić uwagę, by szanowali przyrodę górską.
Czy ty pójdziesz, czy ja pójdę?
Pójdziemy po piwo…
Zapytamy się barmana,
Czym się upić żywo….
Kurki już się odkręcają,
Z nich się piwo leje, leje, leje, leje…
Cała forsa się wydała
Nie czas na wesele…
Kurki już się odkręcają,
Z nich się piwo leje, leje, leje, leje…
Cała forsa się wydała
Nie czas na wesele…
Doświadczona:
Jaworzynka, Jaworzynka, chłopcy, Jaworzynka…
Jaworzynka, Jaworzynka, chłopcy, Jaworzynka…
Gdzie jest nasza śliczna
Gdzie jest nasza śliczna
Piwa skrzynka?
A żebyś ty, moja miła, piła lepsze wina,
A żebyś ty, moja miła, piła lepsze wina,
Nie miałabyś sine
Nie miałabyś sine..
Pod oczyma…
Ale tobie chłopcy zawsze tanie wino dają,
Ale tobie chłopcy zawsze tanie wino dają
Przez to twoje oczy,
Przez to twoje oczy
Zaćmę mają…
Ponury:
Z książki chaty.
Oświadczenie rzecznika prasowego. W dniu 9
listopada 1980 roku powstał Komitet Założycielski Odnowy Imienin Klubowych
(KZOIK) w składzie Marcin Kuczma, Irena Kozłowska, Elżbieta Dąbrowska, Maria
Teresa Jędrzejewska. Głównym punktem było „znaczne wydłużenie imieninowej drogi
do chaty”. Hasło Odnowy autorstwa Marcina Kuczmy brzmi WAŻNIEJSZY LAS NIŻ
DUPA. Powstało w 1978 roku, ale wówczas nie było na czasie. Postulat został
zrealizowany już w następnym tygodniu, to jest dnia 15 listopada 1980 roku.
Impreza historyczna „Leopoldówka 80”, rozpoczęta na 13 przystanku autobusu 201
o godzinie 18:40 trwała do 1:15 dnia następnego (…). Uczestnicy, po dojściu do
chaty, nie będąc w stanie pić gorzałki, grali w giełdę.
K2 / Prawdziwa turystka.
Gdym do ciebie szedł w konkury, powiedziałaś: „weź mnie w góry,
Ja słyszałam, że to takie ładne strony…”
A mi w sercu zagrał walczyk, bo poprzednio Portugalczyk
Cię całował. Osculati. Ten z Lizbony.
Moja kochana, ach moja jedyna,
Niech Kościeliska nas złączy dolina.
A po Ornaku, na Starą Robotę
Mam ochotę!
Rzekłaś:wybij sobie z głowy, ja bym chciała na Kasprowy,
Bo słyszałam, że tam jeżdżą zakochani.
Cóż, najmilsza, pojedziemy, na Beskidzie usiądziemy
Ale potem w dal pójdziemy, hen, po grani
.
Sprecyzowałaś:byś mógł mnie pożądać,
Ja przecież ładnie powinnam wyglądać.
I zazdrość muszę wywołać na graniach
W innych paniach.
W innych paniach....
Chodźmy zaraz na Krupówki, wszak nie szkoda ci złotówki?
Buty płaskie, czy też może na obcasie?
Suknia wydekoltowana, to na wieczór – a co z rana?
I dodatki jakie dzisiaj są na czasie?
Bo ja prawdziwą chcę zostać turystką,
Więc skonsultować się chcę z wizażystką,
By zazdrościli i stroju w dolinie
Twej dziewczynie…
Mej dziewczynie...
Tak! Sandałki z miękkiej skórki to na większe chyba górki,
A co włożyć, by w kolejce mi nie wiało?
Wiem – kapelusz bardzo duży, w nim nie będę bać się burzy
I szal taki, co ponętnie skrywa ciało.
Moja najmilsza, jedyna, kochana –
Pójdziemy kupić ci wszystko od rana.
Pantofle, suknię i wszystkie dodatki –
Damskie szmatki.
Damskie szmatki..
Obejdziemy trzy markety, ty mi powiesz, że kobiety
Muszą działać jakoś tak… metafizycznie.
Wtedy … pirzgnę ten pakunek, ten twój cały ekwipunek,
I ci powiem, że cię … … turystycznie.
ponury:
To mi coś przypomina …..
Powiedziałaś rankiem: „jak pięknie tam
w górze!
Marzyłem, że dzień taki z tobą w
górach spędzę!
Zieleń, błękit i słońce – nie grożą
nam burze.
A widoki przecudne. Chodźmy więc czym
prędzej!”
Poszliśmy. Piękna droga. Las, kosówka,
skały.
Trzy godziny podejścia w pocie i
mozole.
Wreszcie szczyt. Ciepły granit. I
widok wspaniały.
I wtedy powiedziałeś: „spójrz, jak
pięknie w dole!”
Romantyczny
Marzyła mi się już dolina
Jak się na szczycie chce herbaty.
Nade mną partner mój się
wspinał
Kominem Drege’a, na
Granaty.
Migotał Czarny Staw
prześlicznie
I miło patrzeć było na to.
I było bardzo
romantycznie,
Bo trwało lato, trwało
piękne lato.
Przestałem tęsknić do
doliny,
Gdy partnerowi chwyt się
urwał.
Spojrzałem: siedem metrów
liny.
I usłyszałem tylko: „Lecę,
k ....”
Co potem między nami było,
Tego nie powiem za nic w
świecie.
Lecz przecież, gdy się już
zdarzyło
Panowie: przeżyć też
możecie...
A gdyśmy zeszli już na
Halę,
Całą w kosówkach i
tojadach
Partner rozmawiać nie
chciał wcale
I mruknął tylko: bywa, że
się spada!
Więc kiedy niebo już w purpurach,
Jeden się z nas drugiemu
zwierza,
Że pięknie, pięknie bywa w
górach,
Lecz najpiękniejszy jest
żleb Drege’a.
ponury:
Kilka przepisów turystycznych.
Lody po koziemu.
W ciepły,
słoneczny dzień kwietniowy wejdź na Kozi Wierch. Wyjmij z plecaka znalezioną
tam przypadkiem torebkę mleka w proszku, glukozę i resztki czekolady. Zmieszaj
to z dziewiczym śniegiem tatrzańskim i ukręć w menażce na jednolitą masę.
Zagrzeb w śniegu na 24 godziny. Następnego dnia podawaj z biszkoptami
przyniesionymi ze schroniska.
Pomysł i
wykonanie: Elżbieta Niedziółka (czyli Puchatek), Piotr Misiurewicz, Bronisław Surewicz
i inni, ok. 1976.
Herbata á la Szpot. Nabaw
się kataru. Następnie wyciągnij juwel i pomyłkowo nalej do niego wody,
natomiast przechowywaną w identycznym pojemniku benzynę wlej do pełna do
menażki (z powodu kataru nie wyczuwając różnicy zapachu). Postaw menażkę z wodą
na juwlu. Zapal zapałkę i zbliż do juwla. Wywołasz wybuch entuzjazmu wśród sąsiadów.
Pomysł i pierwsze wykonanie: Andrzej Szpociński,
dolina Wielicka, 1970.
pierwsza:
Gdyś w górę szedł Olczyską, w pepegach i z
walizką,
Spytałeś, gdzie tu Giewont może być,
To nim odpowiedziałam, już dobrze zrozumiałam
Że ja bez ciebie dłużej – nie mogę żyć…
By zawlec cię na Halę, nie
było łatwe wcale,
Boś ty co chwila jęczał „ajajaj”…
A ja cię zachęcałam, do
góry popychałam,
Czasami zaś krzyczałam,
czy nie masz jaj?
Mówiłam ci, że lina to trochę jak dziewczyna,
Że jest łagodna, czasem zatnie się na złość.
A ty mnie całowałeś, do serca przytulałeś,
I tak myślałam: jesteś równy gość !
Kupiłam ci ubranie,
stosowne na wspinanie
I nogę masz obutą w niezły
but.
Tyś jednak szukał innej
spódniczki-taterniczki,
A dla mnie miałeś tylko -
ten serca chłód.
Uczyłam cię wspinaczki, wieczorem ciepłe flaczki
Dawałam ci, byś nie opadał z sił.
Tyś już o innej myślał, spódniczce-taterniczce.
To znaczy, żeś łobuzem ty zawsze był.
Uczyłam godzinami, co zrobić ze stopniami,
Z chwytami i jak w ścianę wbijać hak…
A tam czekała inna spódniczka-taterniczka.
To po ja uczyłam cię tego tak?
W pogodny dzień na Ganku zostałam twą kochanką,
Pamiętam, jak Białczańskie stawy lśnią.
Lecz tyś zobaczył tamtą, spódniczkę-taterniczkę
I powiedziałeś: żegnaj, ja idę z nią.
Idź sobie z nią na
przełęcz i mnie już dłużej nie męcz.
Zostanę na Galerii,
trudno, cóż…
Lecz popamiętaj, draniu,
ja będę o świtaniu
Cię straszyć jako biała
dama już.
Ponury:
A propos zjawy. Oto cytat ze wspomnieńdr Kowalewskiej-Łypacewiczowej,
(Wierchy 1950): Rozmowny, łatwy i koleżeński. Patrzyłam zdziwiona na jego
przyjemny uśmiech i miłe, łagodne w rysunku usta. Widywałam go potem parę razyna Krupówkach. Lenin chodził zawsze w rozpiętym płaszczu.
I jeszcze refleksja o przywidzeniach:
Proszono taterniczkę z
niemałym dorobkiem,
Żeby o górskich zwidach
coś rzekła; z przykładem.
Odparła: kiedyś biwak mi
wypadł pod Chłopkiem,
Lecz rankiem się wydało,
że byłam nad Dziadem!
Romantyczny:
Umówiłem się z nią dziś w Kuźnicach.
Tak mi do niej tęskno już.
Słońce, niebo, ach, dzień, co zachwyca,
Moje szczęście jest tuż-tuż!
Ja pokażę jej Halę i Zawrat,
Pięciu Stawów ciepły blask.
I będziemy szczęśliwi, no, prawie…
Więc posiedzimy przy Wielkim Stawie,
A o zmierzchu, ją gdzieś przy Siklawie
Pocałuję pierwszy raz.
Ranek mija, już dziewiąta,
Wpół dziesiątej i dziesiąta.
Lecz do zmierzchu jeszcze tyle, tyle godzin.
Gdyby zrobić jakieś czary,
Jeszcze popchnąć te zegary,
Żeby szaro było już.
Czekam. Mija i już jedenasta.
A dziewczyny nie ma wciąż.
Nagle jest. Lecz koło niej wyrasta
Jakiś facet. „To mój mąż!
Chodźmy chłopcy na Halę i Zawrat,
Bo Pięć Stawów jest gdzieś tam.
I będziemy szczęśliwi, no, prawie…
Najpierw po zmierzchu, przy Wielkim Stawie
A powtórnie przy dzikiej Siklawie
Ja wam chętnie jabłko dam.”
ponury:
Gdy z Pięciu
Stawów w kierunku Krzyżnego
Z damą
podchodzisz, co już niejednego
Przez swoje
gadulstwo straciła kompana,
Mówiąc bez
przerwy od samego rana −
Gdy z tobą
ona podobnie zaczyna,
Zaraz chcąc
wiedzieć, jaka to dolina
W dole, a
świeżo kupiona lodówka
Czy
bezszelestnie pracuje jak mrówka −
Oto twa
zwięzła odpowiedź gotowa:
Buczynowa!
Rozważny:
Jasna noc
spowiła w śnie
Ostrą grań i
gładki lód.
Ja na zachód
patrzę, gdzie
Lśni księżyca
pół,
Gdzie
w obłokach białych chmur,
Rodzi
się ten srebrny cud,
Gdzie
z uśpionych szczytów gór
Gwiazdy
patrzą w dół!
Tu pod śniegiem jeszcze śpi
Nieprzebyty nigdy szlak.
Tyle czasu na
ten świt
Czekał każdy
z nas!
Dziś wchodzimy
na sam szczyt -
I chłopców
budzić wkrótce czas,
Ale ja nie mogę spać,
Tak mi ciebie brak!
Gwiazdy
patrzą, dziwią się,
Że z tęsknoty
nie śpisz też,
I że smutno ci
i źle,
Że nie
zaśniesz, wiesz!
Skarżysz się cichutko,
że
Spokojnie
zasnąć umiesz już,
Tylko wtedy,
kiedy mnie
Czujesz blisko
tuż!
A wokół nas
dziewiczy śnieg
I nieprzebyty jeszcze
szlak,
Na tę chwilę długi wiek
Czekał każdy z
nas!
Szczyt wyłania
się zza chmur
Nasz
wierzchołek jest tuż-tuż!
Gdy do ciebie
wrócę z gór,
Zaśniesz przy mnie już!
Ponury:
Myśli Andrzeja Zawady (18 marca 1999, w Klubie) :
Bardzo dobrze, że są
jeszcze miejsca, do których nie można dojechać Mercedesem czy Rolls-Roycem,
tylko trzeba dojść piechotą. To uczy pokory.
Jak się
ktoś wspina 15 godzin na czterech przednich zębach, to jest to cokolwiek męczące.
doświadczona:
Jeśli
z kimś jest ci jakoś tak,
Że
nie widać, czy wprost, czy wspak.
Kiedy
nie wiesz naprawdę, że
Dobrze
ci z nim, czy źle…
Co
masz zrobić, to sama wiesz,
W
góry zaraz faceta bierz,
I
gdy zrobi tam pierwszy gest,
Ty
już wiesz, jak z nim jest!
Jeśli
człowiek na widok skał
Cały
zbladł i się z brzegu bał,
A
gdy zrobił na piargu krok,
Trwożnie
patrzył gdzieś w bok –
Wtedy
masz już wyraźny znak,
Że
jest różny wasz życia szlak,
A
o takich, co nie chcą na szczyt,
Ty
nie kłopocz się zbyt!
Lecz
jeżeli on z tobą był,
Gdyś
opadła zupełnie z sił,
Gdy
depresji cię wzięła toń,
Mocną
podał ci dłoń –
Wtedy
masz już wyraźny znak,
Że
jest wspólny wasz życia szlak.
Z
silnym wnioskiem powracasz tym:
Wiem,
że warto być z nim!
Ponury :
Ach, proszę,
by co wrażliwsze osoby zatkały sobie teraz uszy, bo będzie słowo na k .
Oto fragment pisma, jakie 2 kwietnia 1979 roku wystosował
Zarząd Klubu do Branżowego Ośrodka Przemysłu
Odzieżowego w Łodzi.
Zarząd Stołecznego Klubu
Tatrzańskiego zwraca się z uprzejmą prośbą o wykonanie 7 par wełnianych kalesonów
(...) wg poniższych wymiarów. Wymieniona wełniana bielizna jest nam wręcz
niezbędna do zrealizowania w tym roku wyprawy eksploracyjno-naukowej w Himalaje
Indyjskie (...). Serdecznie prosimy o przychylność i pozytywne załatwienie
przedłożonej sprawy.
AUTOR:
Tyle długich lat wciąż byłaś ze mną!
Czy pamiętasz tamte góry jeszcze?
Czy pamiętasz wiosnę tę tajemną?
Zimę, lato, jesień? Śnieg i deszcze?
Kiedy pierwszy raz ciebie ujrzałem,
Serce nagle mocniej mi zabiło.
I od razu wtedy pomyślałem,
Że pięknego coś mi się zdarzyło!
Twoja smukłość mi się spodobała,
Urok, wdzięk twój … i żeś turystyczna!
I że jesteś taka doskonała,
Tak praktyczna... i tak romantyczna.
Czy pamiętasz gorczańskie polany?
Beskid Niski, Wysoki, Wyspowy?
Przełęcz deszczem, szczyt słońcem zalany…
Babia Góra, Mnich, Lubań i Świstowy…
Było mi z tobą ciężko niekiedy
Lecz rozstać się - nawet nie myślałem.
Bo bez ciebie miałbym tyle biedy…
Słuchaj - zawsze cię potrzebowałem!
Wiersze dziś układać chcę o tobie,
Jambem czy trochejem, jako Grecy.
Wzruszam się, gdy przypomnę sobie
Twe na szczycie przepocone plecy.
Przytyłem. Ty zmarszczki masz na skórze.
Tego nie da się oddzielić kreską.
Lecz… na jakiej znów będziemy górze
Ukochana, ….
słowacka
horolezko?
Ponury:
(z książki klubowej, 1970 r.):
* Wycieczki
niedzielne odbywały się przez cały rok, w każdą niedzielę. Ogółem, w
odnotowanych wycieczkach wzięło udział 456 osób.
* W 1970 roku
Stołeczny Klub Tatrzański uzyskał dyplom i złotą odznakę honorową „Szlakami
Polski Ludowej”.
*
28/29
marca 1987. Jesteśmy na cudownym biwaku w chacie. Makaron smakuje wspaniale.
Wiosna, wiosna, wiosna. Zające łączą się w pary. Ogień na kominie płonie, jest
nam wspaniale!! Przebiśniegi, krokusy i ranniki kwitną cudownie!! O tym
marzyliśmy, teraz rozumiemy, co to znaczy być razem (dwa podpisy) .
Zespół:
Gdy dłuższy dzień
I krótszy cień,
Gdy czują ciepło łosie,
Śpiewajmy wraz
W marcowy czas
O wiośnie w Kampinosie!
Młodziutki liść,
Dżdżu
pełna kiść,
I miło
iść po rosie,
Gdy wkoło naj-
prawdziwszy maj
I
deszczyk w Kampinosie!
Tam w mieście skwar
I ludzki gwar,
I człek człekowi prosię.
Tam dziki ryk –
Tu dzików kwik
I lato w Kampinosie!
Masz pracy moc
W sierpniową noc,
Lecz szef wciąż ma
cię w nosie?
Nad pracy huk
Dzięcioła stuk
Ty postaw w Kampinosie.
Gdy masz za zysk,
Żeś dostał w pysk
O lepszym marząc losie,
Ty dobrze wiesz –
Ma urok też
Listopad w Kampinosie!
Ponury blok,
Nad miastem smog
I w koło czai zło się.
Tam świr i
zbir –
Tu gil ćwir-ćwir
Ci śpiewa w Kampinosie!
Afera be, afera de,
Się w Sejmie
z sobą zbiegły.
Tam PiS i Tusk,
Tu żabek plusk,
I szumią, szumią Debły!
Niech szumi las,
Niech często nas
Drzwi chaty
wciąż witają.
Utwórzmy z rąk
Przyjaźni krąg
A usta niech śpiewają…
PONURY:
Najlepiej, żeby grań była trawiasta,
Nad dolinami wisząca wysoko;
Niech skałka na niej co chwila wyrasta
I widok Tatr turysty cieszy oko.
Niech na nią wiedzie ścieżka kosówkowa.
Niech wiatr w twarz wieje wysoko na szlaku.
Znasz to – lecz zawsze się cieszysz od nowa.
Wiecie, co mam na myśli –
–
grań Ornaku!
ZESPÓŁ:
Wiosną halne wieją, śniegi tają.
Wiosną halne wieją, śniegi
tają.
Czy nas górskie wiatry (bis)
Pamiętają?
Czy na Rusinowej szumią
trawy?
Czy na Rusinowej
szumią trawy?
Czy kurniawa skryła (bis)
Pięcistawy?…
Czy dziś mocno duje na
Krywaniu?
Czy dziś mocno duje na Krywaniu...
I czy komuś idzie (bis)
Kres
kochaniu?
Czy się woda toczy ku Lewoczy,
(bis)
Czy się łzawią czyjeś
Na wysokiej grani, czarne
oczy?
Czy tam jeszcze stoi
Wierch Pod Fajki? (bis)
Gdzie nam wietrzyk szeptał,
Prościutko do ucha, piękne
bajki?
Czy pokryła wszystko
siąpawica? (bis)
Moknie Orla Baszta,
Buczynowe Turnie i Świnica.
Czy nad Morskim Okiem
deszcz zacina? (bis)
Wicher pędzi chmury, w
mgle się skryły Rysy
I Cubryna…
Czy jesienią w złocie
stoją Tatry? (bis)
Czy z Turbacza wieją (bis)
Zimne wiatry?
Kiedy czuć powietrze pod
stopami, (bis)
O tym nam opowiedz,
Nasz tatrzański wietrze,
Siądź tu z nami…
Jeszcze nam przypomnij,
gdzieśmy byli!
Jeszcze nam obiecaj, gdzie
będziemy!
Zanim się po chwili / Po
malutkiej chwili / Już miniemy… (bis)
Pierwsza:
Ale póki co, mamy nasz klub….
Glos I:
SKT to porządny Klub!
Głos II:
Najlepszy....
(spiewają wszyscy)
Niech żyje Klub!
SKT to jest Klub nad
Klubami!
Kochajmy go – wraz z
nowymi pięcioma latami...
Kochajmy Klub!
Chodźmy z Klubem na
szczyty i hale!
Kochajmy Klub!
Za sto lat może nie
być Tatr wcale!
pierwsza:
I tym kończymy naszą
śpiewogrę. To był finał! Dziękujemy wszystkim i do zobaczenia na górskich
szlakach. Do widzenia! Jesteście wspaniali!
zespół:
(nie zwraca uwagi, śpiewa
dalej)
Niech żyje
Klub!
Niechaj sto
lat przynajmniej zaliczy!
Tego mu dziś
– każdy z nas oraz każda z nas życzy!
Niech żyje
Klub,
SKT to jest
wzór dla młodzieży!
Głupi jak
słup
Jest, kto doń
jeszcze dziś nie należy!
Koleżanka Prezes:
(tekst własny, próba zakończenia imprezy)
zespół
(nie reaguje)
Niech żyje
Klub!
Nam nie
straszna jest wcale siwizna!
Dostanie w
dziób,
Ten, kto nam
zaraz tego nie przyzna!
Następna z
dat
Ni Klubowi,
ni nam nie zaszkodzi!
Nie liczmy lat,
A okaże się,
żeśmy znów młodzi…
…Nie liczmy
lat,
…Bo
okaże się,
…żeśmy znów
młodzi…
Następuje ogólne bratanie się. Wesołe
okrzyki, pocałunki (wedle gustu). Po chwili zamieszania wybuchają spontaniczne
oklaski przechodzące w owację. Opcjonalnie zespół wykonuje utwór na bis: