11 grudnia  2008

 

Młodzieżowy skt-owski zespół wokalno-instrumentalny

 

STARA ROBOTA

 

przedstawia:

 

 

Wieczorek Jubileuszowy 2008

 

                                                                        =====

 

 

 

Występują:

 

         Starsza Turystka 1 „Prawdziwa”;

Starsza Turystka 2 „Naiwna”;

           Ostrzy łojanci: K1 i K2;

           Rozsądny;

           Romantyczny;

           Doświadczona;

           Ponury;

           Autor;

           Kilkoro innych turystów, śpiewających i grających na czym potrafią;

           A także  - opcjonalnie i w ramach swoich możliwości  - Wszyscy Członkowie Klubu. 

 

                                                                        ********

 

koleżanka prezes:

         (tekst własny)

 

Skrzypce:  parampamapam

 

Autor:

Koleżanko i kolego, w dół  kapelusz,

Oto Klub ma dzisiaj nowy jubileusz!

Kręć się strzałko czasu, kręć się, kręć,

I stuknęło dziś nam lat pięćdziesiąt pięć.

 

OBIE:

Starsze turystki, starsze turystki, starsze turystki dwie.

Choć tutaj strzyka, a tutaj pika, to serce w góry rwie,

Starsze turystki, starsze turystki, starsze turystki dwie,

W portfelu wkrótce emerytury, lecz w góry nam się chce.

 

Trudna rada, nie będziemy na Elbrusie,

I na zdjęciu tylko przypatrzymy mu się.

A na McKinleya, Fuji czy K2 –

Podróż jednak bardzo, bardzo długo trwa.

 

druga:  

Szczerze mówiąc, to nie bardzo nas już wzrusza

By z Morskiego na północną pójść Mięgusza.

Bowiem po co nam oglądać z góry tłok,

Nad kochanym, najpiękniejszym z Morskich Ok?

 

Obie:

Starsze turystki, starsze turystki, starsze turystki dwie,

My kulturalnie, a nie nachalnie

Napawić chcemy się…

 

Ponury:

         Napawić, co to znaczy?

 

pierwsza:

Forma dokonana od napawać.

 

Ponury:

No, tak, istotnie. Jest taki wpis w książce chaty. Jeden z najstarszych wpisów, jesień  ‘71.  Bez podpisu, a szkoda!

Zimno jak cholera. Jajecznica z 17 jajek W sumie: cudowny dzień w chacie.

 

pierwsza:

Już nie w głowie męsko-damskie nam dusery.

Czasem tylko w weekend, dla poprawy cery…

I nie w głowie nam orgietki i szał ciał –

Ale, gdyby ktoś z kolegów chętkę miał….

 

druga (ochoczo)

To, co, dałabyś się namówić? Na co?

 

pierwsza:

 Na to, na co i ty. Na jajecznicę! Na zimno jak cholera w chacie!! Na góry!!!

 

 

pierwsza / druga:

Przez rok jesteśmy cicho, cicho jak ta mysz.

Mąż, obiad i posprzątać trzeba, trzeba tyż!

Na spacer to Kabacki może, może las.

Lecz latem coś się jeszcze budzi w nas.

 

W góry idziemy, drodzy panowie, w góry idziemy.

Gdy dużo tlenu zaszumi w głowie, wyżej pójdziemy.

Turnie, czy hale – nieważne wcale – regle, czy skały!

Było nie było, by się spełniło –

Tak byśmy chciały!

 

Zakupy, miasto, korki, w centrum, w centrum tłok.

W niedzielę gdzieś do Puszczy mały, mały skok.

Przy biurku praca mocno, mocno daje w kość.

Lecz, gdy przychodzi lato, mamy dość. 

 

W góry iść chcemy, nasi panowie, w góry iść chcemy.

Na pierwszym szczycie, ani na drugim, nie odpoczniemy.

Turnie, czy hale – nieważne wcale – regle, czy skały!

Było nie było, by się spełniło –

Tak byśmy chciały!

 

Ponury:

Kilka wpisów z książki chaty.

Styczeń ‘81.

Wyję z tęsknoty za przyzwoitą dziewczyną, posiadającą igłę i nici. Przybory te są mi potrzebne do zszycia jedynych spodni, które straciłem przy kradzieży płotu na rzecz chaty.

Luty ‘81.

Oświadczam, iż jest cholernie zimno i w związku z tym dajemy czas zarządowi do 8 marca na sprowadzenie KILKU ciepłych dziewczyn lub przyniesiemy worek węgla. Karol.

Marzec ‘81.

 Nie ma czym palić, zostały ino ławy i stół.

Marzec ‘82.

 Wczoraj wszystko zeżarli.

 

 

K1:

 Zaśpiewamy?

K2:

 No, pewnie, jedziemy…

 

My lubimy ostre granie

Granie ostre niesłychanie.

Nie potrzeba mnożyć zdań

By zrozumieć czym dla pań,

Ci, co lubią ostrą grań.

           

            Grań Hrubego, grań Świnicy

            Przelecieliśmy jak dzicy,

            No, a taka Orla Perć  

            Dla nas: bułki z masłem ćwierć.

 

Tyle grani i grzebieni

Bez wyjęcia rąk z kieszeni…

Przewieszony nawet piarg 

Dla nas jest jak miejski park!

 

 

My lubimy ostre granie

Granie ostre niesłychanie.

Nie potrzeba mnożyć zdań

By zrozumieć czym dla pań,

Ci, co lubią ostrą grań.

 

pierwsza :

         Cóż jeszcze przekosiliście, sokoły?

 

K1, K2

Grzebień Wideł, Koń Lodowy -

My to wszystko mamy z głowy,

Czubek Mnicha, Ostry Szczyt,

Wszystko dla nas tępe zbyt.

 

Cała grań Morskiego Oka

Była dla nas za szeroka,

Jeden tylko Żabi Koń…

Więc sentyment mamy doń.

 

 (chórek żeński)

Oni lubią ostre granie.

Oni lubią wszystkie panie.

Nie potrzeba mnożyć zdań

By zrozumieć czym dla pań,

Pan, co ostrą łoi grań;

Pan, co ostro łoi  — grań.

 

 

 

Ponury:

Z broszury Góry Wysokie, 1954, wydanej przez PTTK w Krakowie.

  Jednym słowem, ten jest taternikiem, kto zrozumiał  i przejął się głębokim humanizmem i wartościami, które wniósł do alpinizmu światowego alpinizm radziecki, dający swój wkład w dzieło budownictwa komunizmu. Musimy postawić przed sobą jako naczelne, główne zadanie: wychowanie człowieka. Bez tego nie mamy prawa nazywać się socjalistycznym taternictwem.

 

Rozważny

Jeżeli łoić, jeżeli łoić, jeżeli łoić,

jeżeli łoić, to nie indywidualnie.

Jeżeli łoić, to tylko we dwóch!

Czy się łagodnie wspinasz czy już ekstremalnie,

niech żywy partner towarzyszy ci, nie duch!

 

Bo łojantom samotnym coś się we łbie zmienia,

Źle funkcjonuje w mózgu jakiś zwój.

Ty na swą miarę skrój partnera do łojenia!

Z nim w góry pruj – i z mozołem z nim łój.

I społem i z mozołem z nim pruj – i łój.

 

(chórek) powtarza:

I społem i z mozołem z nim pruj – i łój.

 

Rozważny

Bo kiedy spadniesz na piargi w południe

łojancie głupi, łojancie solowy ­–

To po dolinie coś tylko zadudni

I góry … masz z głowy.

 

Ponury:

Wniosek….

 

rozważny:

Jeżeli łoić, jeżeli łoić, jeżeli łoić...,

to nie solowo, na to nie ma zezwolenia.

W samotny z górą nie puszczaj się bój!

Ty na swą miarę skrój partnera do łojenia!

Z nim w góry pruj – i z mozołem z nim łój.

I społem i z mozołem z nim pruj – i łój.

 

chórek     ( powtarza 1 raz):

I społem i z mozołem z nim pruj – i łój.

 

Ponury:

Czy naprawdę od tak wyrazistych zasad nie przewidujesz żadnych wyjątków?

 

rozważny:

Ach, eee, .... ach, tak!

 

Sam jeden w bój, jak zbój, ty z górą iść nie próbuj.

Lecz gdy ją łoi bogaty twój wuj –

Swe szczęście kuj i nie krzycz „stój, wuju”,

I losu nie psuj; mów: „wuju mój, łój”.        

I nie psuj, kuj, i nie krzycz „stój” i wołaj: „Łój, wuj!”

I nie psuj, kuj, i nie krzycz „stój” i wołaj: „Łój, wuj!”

 

(chórek):

I nie psuj, kuj, i nie krzycz „stój” i wołaj: „Łój, wuj!”

I nie psuj, kuj, i nie krzycz „stój” i wołaj ––

 

Wuj! Łój!

 

Ponury:

Z książki chaty. Alea iacta est. „Kości zostały rzucone”. Gipsowa Łapka 82/83 ma zaszczyt zaprosić na bal w Chacie w Ławach  „Pod wesołą inwalidką”. W programie tańce: polka-rehabilitantka, ortopedyczny walczyk z przemieszczeniem oraz piosenka łąkotka-blues w wykonaniu Kasi Kulińskiej i Michała Misiurewicza. Bufet: nalewka „promieniówka” na złamanych kościach.

 

K1, K2:

 

A tam koło Roztoki,

                                                             Piliśmy jak smoki   ( bis )

 

      Za pieniądze frajera,

      Co miał gest szeroki…

               A co by, co by my

               Wina nie wypili… (bis)

 

               Na lepszego pijaka

               Żeśmy natrafili.

 

Ech, ta hala, ech ta hala,

Tłok jest tu jak w mieście…

Na tej hali, na tej hali,

Ludzi tysiąc dwieście….      

         Tyle ludzi, tyle ludzi,

           Nie po mojej woli,

        Aż się we mnie chętka budzi,

           By im dopier….

                         ….. dopiero za drugim razem grzecznie lecz stanowczo zwrócić uwagę, by szanowali przyrodę górską.

 Czy ty pójdziesz, czy ja pójdę?

         Pójdziemy po piwo…

         Zapytamy się barmana,

         Czym się upić żywo….

 

Kurki już się odkręcają,

          Z nich się piwo leje, leje, leje, leje…

Cała forsa się wydała

           Nie czas na wesele…

 

Kurki już się odkręcają,

          Z nich się piwo leje, leje, leje, leje…

Cała forsa się wydała

           Nie czas na wesele…

 

Doświadczona:

Jaworzynka, Jaworzynka, chłopcy, Jaworzynka…   

Jaworzynka, Jaworzynka, chłopcy, Jaworzynka…   

Gdzie jest nasza śliczna

Gdzie jest nasza śliczna

Piwa skrzynka?

A żebyś ty, moja miła, piła lepsze wina,

A żebyś ty, moja miła, piła lepsze wina,

Nie miałabyś sine

Nie miałabyś sine..

Pod oczyma…

Ale tobie chłopcy zawsze tanie wino dają,

Ale tobie chłopcy zawsze tanie wino dają

Przez to twoje oczy,

Przez to twoje oczy

Zaćmę mają…

 

Ponury:

Z książki chaty.

Oświadczenie rzecznika prasowego. W dniu 9 listopada 1980 roku powstał Komitet Założycielski Odnowy Imienin Klubowych (KZOIK) w składzie Marcin Kuczma, Irena Kozłowska, Elżbieta Dąbrowska, Maria Teresa Jędrzejewska. Głównym punktem było „znaczne wydłużenie imieninowej drogi do chaty”. Hasło Odnowy  autorstwa Marcina Kuczmy brzmi WAŻNIEJSZY LAS NIŻ DUPA. Powstało w 1978 roku, ale wówczas nie było na czasie. Postulat został zrealizowany już w następnym tygodniu, to jest dnia 15 listopada 1980 roku. Impreza historyczna „Leopoldówka 80”, rozpoczęta na 13 przystanku autobusu 201 o godzinie 18:40 trwała do 1:15 dnia następnego (…). Uczestnicy, po dojściu do chaty, nie będąc w stanie pić gorzałki, grali w giełdę.


                   

K2 / Prawdziwa turystka.

Gdym do ciebie szedł w konkury, powiedziałaś: „weź mnie w góry,
Ja słyszałam, że to takie ładne strony…”
A mi w sercu zagrał walczyk, bo poprzednio Portugalczyk 
Cię całował. Osculati. Ten z Lizbony. 
 
Moja kochana, ach moja jedyna,
Niech Kościeliska nas złączy dolina.
A po Ornaku, na Starą Robotę
Mam ochotę!
 
Rzekłaś: wybij sobie z głowy, ja bym chciała na Kasprowy,
Bo słyszałam, że tam jeżdżą zakochani.
Cóż, najmilsza, pojedziemy, na Beskidzie usiądziemy 
Ale potem w dal pójdziemy, hen, po grani
.
 
Sprecyzowałaś: byś mógł mnie pożądać,
Ja przecież ładnie powinnam wyglądać.
I zazdrość muszę wywołać na graniach 
W innych paniach.
W innych paniach....
 
Chodźmy zaraz na Krupówki, wszak nie szkoda ci złotówki? 
Buty płaskie, czy też może na obcasie?
Suknia wydekoltowana, to na wieczór  – a co z rana?
I dodatki jakie dzisiaj są na czasie? 
 
Bo ja prawdziwą chcę zostać turystką,
Więc skonsultować się chcę z wizażystką,
By zazdrościli i stroju w dolinie
Twej dziewczynie…
               Mej dziewczynie...
 
Tak! Sandałki z miękkiej skórki to na większe chyba górki,
A co włożyć, by w kolejce mi nie wiało?
Wiem –  kapelusz bardzo duży, w nim nie będę bać się burzy
I szal taki, co ponętnie skrywa ciało. 
 
Moja najmilsza, jedyna, kochana –
Pójdziemy kupić ci wszystko od rana.
Pantofle, suknię i wszystkie dodatki – 
Damskie szmatki. 
 
        Damskie szmatki..
Obejdziemy trzy markety, ty mi powiesz, że kobiety 
Muszą działać jakoś tak… metafizycznie. 
Wtedy …  pirzgnę ten pakunek, ten twój cały ekwipunek,
I ci powiem, że cię …                   … turystycznie.  
 

ponury:

To mi coś przypomina …..

 

Powiedziałaś rankiem: „jak pięknie tam w górze!

Marzyłem, że dzień taki z tobą w górach spędzę!

Zieleń, błękit i słońce – nie grożą nam burze.

A widoki przecudne. Chodźmy więc czym prędzej!”

Poszliśmy. Piękna droga. Las, kosówka, skały.

Trzy godziny podejścia w pocie i mozole.

Wreszcie szczyt. Ciepły granit. I widok wspaniały.

I wtedy powiedziałeś: „spójrz, jak pięknie w dole!”

 

Romantyczny

Marzyła mi się już dolina

Jak się na szczycie chce herbaty.

Nade mną partner mój się wspinał

Kominem Drege’a, na Granaty.

Migotał Czarny Staw prześlicznie

I miło patrzeć było na to.

I było bardzo romantycznie,

Bo trwało lato, trwało piękne lato.

Przestałem tęsknić do doliny,

Gdy partnerowi chwyt się urwał.

Spojrzałem: siedem metrów liny.

I usłyszałem tylko: „Lecę, k ....”

 

Co potem między nami było,

Tego nie powiem za nic w świecie.

Lecz przecież, gdy się już zdarzyło

Panowie: przeżyć też możecie...

 

A gdyśmy zeszli już na Halę,

Całą w kosówkach i tojadach

Partner rozmawiać nie chciał wcale

I mruknął tylko: bywa, że się spada!

Więc kiedy niebo już w purpurach, 

Jeden się z nas drugiemu zwierza,

Że pięknie, pięknie bywa w górach,

Lecz najpiękniejszy jest żleb Drege’a. 

 

 

ponury:

Kilka przepisów turystycznych.

Lody po koziemu. W ciepły, słoneczny dzień kwietniowy wejdź na Kozi Wierch. Wyjmij z plecaka znalezioną tam przypadkiem torebkę mleka w proszku, glukozę i resztki czekolady. Zmieszaj to z dziewiczym śniegiem tatrzańskim i ukręć w menażce na jednolitą masę. Zagrzeb w śniegu na 24 godziny. Następnego dnia podawaj z biszkoptami przyniesionymi ze schroniska.

Pomysł i  wykonanie: Elżbieta Niedziółka (czyli Puchatek), Piotr Misiurewicz, Bronisław Surewicz i inni, ok. 1976.

 

Herbata á la Szpot. Nabaw się kataru. Następnie wyciągnij juwel i pomyłkowo nalej do niego wody, natomiast przechowywaną w identycznym pojemniku benzynę wlej do pełna do menażki (z powodu kataru nie wyczuwając różnicy zapachu). Postaw menażkę z wodą na juwlu. Zapal  zapałkę i zbliż do juwla. Wywołasz wybuch entuzjazmu wśród sąsiadów.         

Pomysł i pierwsze wykonanie: Andrzej Szpociński, dolina Wielicka, 1970.

 

pierwsza:

Gdyś  w górę szedł Olczyską, w pepegach i z walizką,

Spytałeś, gdzie tu Giewont może być,

To nim odpowiedziałam, już dobrze zrozumiałam

       Że ja bez ciebie dłużej  – nie mogę żyć…

 

By zawlec cię na Halę, nie było łatwe wcale,

Boś ty co chwila jęczał „ajajaj”…

A ja cię zachęcałam, do góry popychałam,

Czasami zaś krzyczałam, czy nie masz jaj?

 

Mówiłam ci, że lina to trochę jak dziewczyna,

Że jest łagodna, czasem zatnie się na złość.

A ty mnie całowałeś, do serca przytulałeś,

I tak myślałam: jesteś równy gość !

 

Kupiłam ci ubranie, stosowne na wspinanie

I nogę masz obutą w niezły but.

Tyś jednak szukał innej spódniczki-taterniczki,

A dla mnie miałeś tylko  - ten serca chłód.

 

Uczyłam cię wspinaczki, wieczorem ciepłe flaczki

Dawałam ci, byś nie opadał z sił.

Tyś już o innej myślał, spódniczce-taterniczce.

To znaczy, żeś łobuzem ty zawsze był.

 

Uczyłam godzinami, co zrobić ze stopniami,

Z chwytami i jak w ścianę wbijać hak…

A tam czekała inna spódniczka-taterniczka.

To po ja uczyłam cię tego tak?

 

W pogodny dzień na Ganku zostałam twą kochanką,

Pamiętam, jak Białczańskie stawy lśnią.

Lecz tyś zobaczył tamtą, spódniczkę-taterniczkę

I powiedziałeś: żegnaj, ja idę z nią.

 

Idź sobie z nią na przełęcz i mnie już dłużej nie męcz.

Zostanę na Galerii, trudno, cóż…

Lecz popamiętaj, draniu, ja będę o świtaniu

Cię straszyć jako biała dama już.

 

Ponury:

 A propos zjawy. Oto cytat ze wspomnień dr Kowalewskiej-Łypacewiczowej, (Wierchy 1950): Rozmowny, łatwy i koleżeński. Patrzyłam zdziwiona na jego przyjemny uśmiech i miłe, łagodne w rysunku usta. Widywałam go potem parę razy na Krupówkach. Lenin chodził zawsze w rozpiętym płaszczu.

 

I jeszcze refleksja o przywidzeniach:

 

Proszono taterniczkę z niemałym dorobkiem,

Żeby o górskich zwidach coś rzekła; z przykładem.

Odparła:  kiedyś biwak mi wypadł pod Chłopkiem,

Lecz rankiem się wydało, że byłam nad Dziadem!

 

Romantyczny:

Umówiłem się z nią dziś w Kuźnicach.

Tak mi do niej tęskno już.

Słońce, niebo, ach, dzień, co zachwyca,

Moje szczęście jest tuż-tuż!

Ja pokażę jej Halę i Zawrat,

Pięciu Stawów ciepły blask.

I będziemy szczęśliwi, no,  prawie…

Więc posiedzimy przy Wielkim Stawie,

A o zmierzchu, ją gdzieś przy Siklawie

Pocałuję pierwszy raz.

 

Ranek mija, już dziewiąta,

Wpół dziesiątej i dziesiąta.

Lecz do zmierzchu jeszcze tyle, tyle godzin.

Gdyby zrobić jakieś czary,

Jeszcze popchnąć te zegary,

Żeby szaro było już.

 

Czekam. Mija i już jedenasta.

A dziewczyny nie ma wciąż.

Nagle jest. Lecz koło niej wyrasta

Jakiś facet. „To mój mąż!

 

Chodźmy chłopcy na  Halę i Zawrat,

Bo Pięć Stawów jest gdzieś tam.

I będziemy szczęśliwi, no,  prawie…

Najpierw po zmierzchu,  przy Wielkim Stawie

A powtórnie przy dzikiej Siklawie

Ja wam chętnie jabłko dam.”

 

ponury:   

Gdy z Pięciu Stawów w kierunku Krzyżnego

Z damą podchodzisz, co już niejednego

Przez swoje gadulstwo straciła kompana,

Mówiąc bez przerwy od samego rana −

Gdy z tobą ona podobnie zaczyna,

Zaraz chcąc wiedzieć, jaka to dolina

W dole, a świeżo kupiona lodówka

Czy bezszelestnie pracuje jak mrówka −

Oto twa zwięzła odpowiedź gotowa:

                Buczynowa!

 

Rozważny:

Jasna noc spowiła w śnie

Ostrą grań i gładki lód.

Ja na zachód patrzę, gdzie

Lśni księżyca pół,

 

Gdzie w obłokach białych chmur,

Rodzi się ten srebrny cud,

Gdzie z uśpionych szczytów gór

Gwiazdy patrzą w dół!

  Tu pod śniegiem jeszcze śpi

        Nieprzebyty nigdy szlak.

        Tyle czasu na ten świt

  Czekał każdy z nas!

 

Dziś wchodzimy na sam szczyt -

I chłopców budzić wkrótce czas,

Ale ja nie mogę spać,

Tak mi ciebie brak!

 

Gwiazdy patrzą, dziwią się,

Że z tęsknoty nie śpisz też,

I że smutno ci i źle,

Że nie zaśniesz, wiesz!

 

Skarżysz się cichutko, że

Spokojnie zasnąć umiesz już,

Tylko wtedy, kiedy mnie

Czujesz blisko tuż!

 

A wokół nas dziewiczy śnieg

I nieprzebyty jeszcze szlak,

Na tę chwilę długi wiek

Czekał każdy z nas!

 

Szczyt wyłania się zza chmur

Nasz wierzchołek jest tuż-tuż!

Gdy do ciebie wrócę z gór,

      Zaśniesz przy mnie już!

 

 

Ponury:

Myśli Andrzeja Zawady (18 marca 1999, w Klubie) :

     Bardzo dobrze, że są jeszcze miejsca, do których nie można dojechać Mercedesem czy Rolls-Roycem, tylko trzeba dojść piechotą. To uczy pokory.

     Jak się ktoś wspina 15 godzin na czterech przednich zębach, to jest to cokolwiek męczące.         

 

doświadczona:  

 

Jeśli z kimś jest ci jakoś tak,

Że nie widać, czy wprost, czy wspak.

Kiedy nie wiesz naprawdę, że

Dobrze ci z nim, czy źle…

 

Co masz zrobić, to sama wiesz,

W góry zaraz faceta bierz,

I gdy zrobi tam pierwszy gest,

Ty już wiesz, jak z nim jest!

 

Jeśli człowiek na widok skał

Cały zbladł i się z brzegu bał,

A gdy zrobił na piargu krok,

Trwożnie patrzył gdzieś w bok –

 

Wtedy masz już wyraźny znak,

Że jest różny wasz życia szlak,

A o takich, co nie chcą na szczyt,

Ty nie kłopocz się zbyt!

 

Lecz jeżeli on z tobą był,

Gdyś opadła zupełnie z sił,

Gdy depresji cię wzięła toń,

Mocną podał ci dłoń –

 

Wtedy masz już wyraźny znak,

Że jest wspólny wasz życia szlak.

        Z silnym wnioskiem powracasz tym:

Wiem, że warto być z nim! 

 

Ponury :

Ach, proszę, by co wrażliwsze osoby zatkały sobie teraz uszy, bo będzie słowo na k . Oto fragment pisma, jakie 2 kwietnia 1979 roku wystosował Zarząd Klubu do  Branżowego Ośrodka Przemysłu Odzieżowego w Łodzi.

Zarząd Stołecznego Klubu Tatrzańskiego zwraca się z uprzejmą prośbą o wykonanie 7 par wełnianych kalesonów (...) wg poniższych wymiarów.  Wymieniona wełniana bielizna jest nam wręcz niezbędna do zrealizowania w tym roku wyprawy eksploracyjno-naukowej w Himalaje Indyjskie (...). Serdecznie prosimy o przychylność i pozytywne załatwienie przedłożonej sprawy.

 

AUTOR:

 

Tyle długich lat wciąż byłaś ze mną!

Czy pamiętasz tamte góry jeszcze?

Czy pamiętasz wiosnę tę tajemną?

Zimę, lato, jesień? Śnieg i deszcze?

 

Kiedy  pierwszy raz ciebie ujrzałem,

Serce nagle mocniej mi zabiło.

I od razu wtedy pomyślałem,

Że pięknego coś mi się zdarzyło!

 

Twoja smukłość mi się spodobała,

Urok, wdzięk twój … i żeś turystyczna!

I że jesteś taka doskonała,

Tak praktyczna... i tak romantyczna.

 

Czy pamiętasz gorczańskie polany?

Beskid Niski, Wysoki, Wyspowy?

Przełęcz deszczem, szczyt słońcem zalany…

Babia Góra, Mnich, Lubań i Świstowy…   

 

 

Było mi z tobą ciężko niekiedy

Lecz rozstać się -  nawet nie myślałem.

Bo bez ciebie miałbym tyle biedy… 

Słuchaj -  zawsze cię potrzebowałem!

 

Wiersze dziś układać chcę o tobie,

Jambem czy trochejem, jako Grecy.

Wzruszam się, gdy przypomnę sobie 

Twe na szczycie przepocone plecy.

 

Przytyłem. Ty zmarszczki masz na skórze.

Tego nie da się oddzielić kreską.

Lecz… na jakiej znów będziemy górze

 

Ukochana, …. 

                    słowacka

                                     horolezko?

 

Ponury:

(z książki klubowej, 1970 r.):

* Wycieczki niedzielne odbywały się przez cały rok, w każdą niedzielę. Ogółem, w odnotowanych wycieczkach wzięło udział 456 osób.

* W 1970 roku Stołeczny Klub Tatrzański uzyskał dyplom i złotą odznakę honorową „Szlakami Polski Ludowej”.

28/29 marca 1987. Jesteśmy na cudownym biwaku w chacie. Makaron smakuje wspaniale. Wiosna, wiosna, wiosna. Zające łączą się w pary. Ogień na kominie płonie, jest nam wspaniale!! Przebiśniegi, krokusy i ranniki kwitną cudownie!! O tym marzyliśmy, teraz rozumiemy, co to znaczy być razem (dwa podpisy) .


 

Zespół:

Gdy dłuższy dzień

I krótszy cień,

Gdy czują ciepło łosie,

Śpiewajmy wraz

W marcowy czas

O wiośnie w Kampinosie!

                  Młodziutki liść,

                  Dżdżu pełna kiść,

                  I miło iść po rosie,

        Gdy wkoło naj-

        prawdziwszy maj

                  I deszczyk w Kampinosie!

Tam w mieście skwar

I ludzki gwar,

I człek człekowi prosię.

    Tam dziki ryk –

    Tu dzików kwik

I lato w Kampinosie!

Masz pracy moc

W sierpniową noc,

       Lecz szef wciąż ma cię w nosie?

    Nad pracy huk

    Dzięcioła stuk

Ty postaw w Kampinosie.

  Gdy masz za zysk,

Żeś dostał w pysk

O lepszym marząc losie,

  Ty dobrze wiesz –

  Ma urok też

Listopad w Kampinosie!

Ponury blok,

Nad miastem smog

I w koło czai zło się.

            Tam świr i zbir –

   Tu gil ćwir-ćwir 

Ci śpiewa w Kampinosie!

Afera be, afera de,

             Się w Sejmie z sobą zbiegły.

Tam PiS i Tusk,

Tu żabek plusk,

I szumią, szumią Debły!

Niech szumi las,

Niech często nas

              Drzwi chaty wciąż witają.

           Utwórzmy z rąk

     Przyjaźni krąg 

A usta niech śpiewają…

 

PONURY:

 

 Najlepiej, żeby grań była trawiasta,

 Nad dolinami wisząca wysoko;

 Niech skałka na niej co chwila wyrasta

 I widok Tatr turysty cieszy oko.

 Niech na nią wiedzie ścieżka kosówkowa.

 Niech wiatr w twarz wieje wysoko na szlaku.

 Znasz to  – lecz zawsze się cieszysz od nowa.

 Wiecie, co mam na myśli –

                                                 – grań Ornaku!    


 

ZESPÓŁ:

                           Wiosną halne wieją, śniegi tają.

Wiosną halne wieją, śniegi tają.

Czy nas górskie wiatry (bis)

Pamiętają?

 

                                Czy na Rusinowej szumią trawy?

    Czy na Rusinowej szumią trawy?

                           Czy kurniawa skryła (bis)

     Pięcistawy?… 

 

 Czy dziś mocno duje na Krywaniu?

 Czy dziś mocno duje na Krywaniu...

                  I czy komuś idzie  (bis)

               Kres kochaniu?

 

Czy się woda toczy ku Lewoczy, (bis)

Czy się łzawią czyjeś

Na wysokiej grani, czarne oczy?

Czy tam jeszcze stoi Wierch Pod Fajki? (bis)

Gdzie nam wietrzyk szeptał,

Prościutko do ucha, piękne bajki?

Czy pokryła wszystko siąpawica? (bis)

Moknie Orla Baszta, Buczynowe Turnie i Świnica.

Czy nad Morskim Okiem deszcz zacina? (bis)

Wicher pędzi chmury, w mgle się skryły Rysy

I Cubryna…

Czy jesienią w złocie stoją Tatry? (bis)

Czy z Turbacza wieją (bis)

Zimne wiatry?

Kiedy czuć powietrze pod stopami, (bis)

O tym nam opowiedz,

Nasz tatrzański wietrze,

Siądź tu z nami

 

Jeszcze nam przypomnij, gdzieśmy byli!

Jeszcze nam obiecaj, gdzie będziemy!

 Zanim się po chwili / Po malutkiej chwili / Już miniemy… (bis)


 

Pierwsza:

Ale póki co, mamy nasz klub….

 

Glos I:

 SKT to porządny Klub!

Głos II:

Najlepszy....

 

(spiewają wszyscy)

Niech żyje Klub!

SKT to jest Klub nad Klubami!

Kochajmy go – wraz z nowymi pięcioma latami...

Kochajmy Klub!

Chodźmy z Klubem na szczyty i hale!

Kochajmy Klub!

Za sto lat może nie być Tatr wcale!

 

pierwsza:

I tym kończymy naszą śpiewogrę. To był finał! Dziękujemy wszystkim i do zobaczenia na górskich szlakach. Do widzenia! Jesteście wspaniali!

 

zespół:

 (nie zwraca uwagi, śpiewa dalej)

Niech żyje Klub!

Niechaj sto lat przynajmniej zaliczy!

Tego mu dziś – każdy z nas oraz  każda z nas życzy!

Niech żyje Klub,

SKT to jest wzór dla młodzieży!

Głupi jak słup

Jest, kto doń jeszcze dziś nie należy!

 

Koleżanka Prezes:

(tekst własny, próba zakończenia imprezy)

 

zespół

(nie reaguje)

Niech żyje Klub!

Nam nie straszna jest wcale siwizna!

Dostanie w dziób,

Ten, kto nam zaraz tego nie przyzna!

Następna z dat

Ni Klubowi, ni nam nie zaszkodzi!

Nie liczmy lat, 

A okaże się, żeśmy znów młodzi…

…Nie liczmy lat,

Bo okaże się,

…żeśmy znów młodzi…

    

 Następuje ogólne bratanie się. Wesołe okrzyki, pocałunki (wedle gustu). Po chwili zamieszania wybuchają spontaniczne oklaski przechodzące w owację. Opcjonalnie zespół wykonuje utwór na bis:

 

 

(bis)

 

Nie dla nas estrada i zwykły nasz strój,

Lecz w nas do śpiewania ochota,

I kto wam zaśpiewa tak ładnie: „Łój, wuj!”,

Jak my, wasza Stara Robota!!

          I kto wam zaśpiewa tak ładnie: „Łój, wuj!”,

          Jak my, wasza Stara Robota!!

 

    A jak nam powiecie: „nie chcemy was”,

        A jak nam powiecie: „nie chcemy was”,

    Sami się spotkamy, sobie pośpiewamy,

    Za jakiś czas!

        Sami się spotkamy, sobie pośpiewamy,

    Za jakiś czas!